sobota, 4 sierpnia 2012

Po 6 tygodniach wróciłam z Pragi.
Bez macbooka, którego ktoś sobie "pożyczył" na wieczne nieoddanie. Chudsza o 4 kilo ze stresu. Chora. Bez tysięcy zdjęć, które były na macu. W tym szkolnych projektów na zaliczenie. Bez setek zdjęć, które miałam robić "po pracy, bo Praga taka piękna".
Pragę zawsze kochałam, a teraz nienawidzę.
Z plusów: w czasie długiego czeskiego weekendu byłam 4 dni w Barcelonie, zdjęcia wyszły cudne, ale ani razu ich nie obejrzałam. Wciąż są na karcie w aparacie.
Z plusów największych, prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.
A nasz dom po 6 tygodniach jaki cudowny :)

4 komentarze:

  1. O nie... Stracić sprzęt, to jak stracić rękę. Z drugiej strony, może to początek czegoś nowego, innego?

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutna historia z tą Pragą. A szkoda, bo miasto kocham całą sobą i za tydzień znów tam będę. Stracić taki kawał osobistego świata to chyba niemały ból. Głównie mentalny.
    Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. ojej..jaka szkoda:( emocje, miejsca, chwile nie do odtworzenia, ale..skoro dotarłaś do domu i tutaj to może być już tylko lepiej:))
    uściski i trzymam kciuki!za wszystko!
    J

    OdpowiedzUsuń