Że tydzień temu myślałyśmy, że zobaczymy się za dwa lata.
Najwcześniej.
A w piątek narzekałyśmy na dziwny smak kawy w green i odwoziła mnie śmiesznym samochodem na drugi koniec miasta.
Nie do wiary.
Nie wiem, kiedy uwierzę.
Pewnie wtedy, kiedy wywołam kliszę z zenita i zobaczę, że wśród zdjęć jest zdjęcie, na którym jest :) A później, kiedy znów u mnie będzie 8 rano, a u niej prawie północ.
To zdjęcie już kiedyś tu było. Z okazji jej urodzin, w lutym.
Lubię ją. Bardzo.
OdpowiedzUsuńA ona Ciebie też, wiesz? :D
OdpowiedzUsuńLubię takie wpisy. Bardzo.
OdpowiedzUsuń:)) takich spotkań jak najwięcej:)
OdpowiedzUsuńo, to chyba ja:))) kof
OdpowiedzUsuń