poniedziałek, 31 stycznia 2011

miasto moje a w nim

Weekend w Warszawie.

Mimo wieeeeeelkich planów, że och ile to ja nie zrobię zdjęć, zrobiłam zaledwie kilka, bo: mgła (ciekawe, czy wyjdzie jakiekolwiek z oktomatu) i zzzzzimno, no i jeszcze trochę się wstydzę wyciągać aparat w miejscach publicznych ;)

Moja druga po paryskiej rue du Chat qui Pêche ulubiona nazwa ulicy. Na trzecim miejscu jest krakowska ulica Poniedziałkowy Dół.







 I późne śniadanie u Vincenta





5 komentarzy:

  1. następnym razem jak będziesz, daj znać proszę:)
    fajne zdjęcia, bardzo!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dam znać. Fajnie by było móc podejrzeć Twój "warsztat", bo zawsze zastanawiam się, jak nosisz aparat itp., bo tak jak napisałam, ja się wstydzę jeszcze robić zdjęcia "ot tak' i "wszędzie, gdzie chcę". :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super zdjęcia.
    Też bardzo lubię ulicę Kubusia Puchatka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że jak przyjedziesz kolejny raz, to... rozboli Cię głowa i zwyczajnie będziesz mnie potrzebować :P Ściski!

    OdpowiedzUsuń
  5. :) A wiesz, że choćbyś nie wiem jak się zapierała, to ja i tak wiem, że to TY sprawiłaś, że ból głowy wtedy ustąpił w sekundę :) Ostatnio w podobnym stanie byłam na kawie sama, i nic mnie nie przestało boleć!

    OdpowiedzUsuń