poniedziałek, 15 sierpnia 2011

siedem dni ma tydzień

Bilans zeszłego tygodnia:
Trzy nowe siniaki na nogach.
Jeden palec u nogi stłuczony w czasie gry we freesbee i trzy razy grubszy, niż normalnie.
3 dodatkowe kilogramy.
4 polaroidowe zdjęcia (z czego jedno udane)
To u mnie.

Jeden upadek z drzewa.
To u najmłodszego urlopowicza :)

Jedna łydka poszkodowana po upadku na schodach. 
To siostra mojego męża.

Jeden gwóźdź wbity centralnie w piętę (znów!).
To u mojego męża.

Jedno przypadkowe przetrącenie żuchwy w czasie meczu podwórkowej ligi piłki nożnej.
To u męża siostry męża :)

Jedna zbudowana sauna. W ogrodzie. 100% Finlandii na Orawie :)

I jeszcze coś bezcennego czyli widok z łąki_prawie_w_sąsiedztwie.


_DSC1152

6 komentarzy:

  1. bez przygód się nie obejdzie nigdy... każdy wyjazd musi być okraszony ranami, sińcami no i ... dodatkowymi kilogramami :) U mnie jest podobnie... też zawsze coś przywiozę... mój mąż też :)

    Bilans niczego sobie :) Pogratulować :p

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne to zdjęcie.
    Do zobaczenia:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki widok rekompensuje urlopowe "przygody".

    OdpowiedzUsuń