Tam: mnóstwo rozmów telefonicznych na lotnisku, niecała godzina lotu, jedna mała kawa, 3 sztuki bagażu.
Z powrotem: raport pisany na dwa laptopy, osiem godzin podróży, trzydzieści minut spóźnienia na kolejny pociąg, jeden wypity litr coli, 2 sztuki bagażu.
Kolejne wpisy też będą o Pradze. Która mnie jak zwykle powaliła na kolana, ale teraz trzy razy bardziej, niż zwykle i dzięki której podładowałam akumulatory, które już ledwo dychały. ;)
Praga była w naszych wakacyjnych planach, ale chyba jednak Chorwacja ją wyprze. A szkoda, bo dawno nie byłam w tamtym mieście. Czekam na zdjęcia.
OdpowiedzUsuń