środa, 13 kwietnia 2011

obuchem w łeb czyli na haju

Uwaga. Grafomania mode on.
Co roku czekam na ten moment. Niektórzy czekają na Boże Narodzenie, inni na wakacje. A ja na połowę kwietnia. Wychodzę z domu i WIEM, że to już! I wtedy dostaję obuchem w łeb i, odetchnąwszy pełna piersią, jestem na haju. No bo jak inaczej może być z takim widokiem? :)

_DSC0205-horz

Latam nad ziemią, jest cudnie. Chrzanić to, że dziś było +3'C, że nasza trawa ani myśli urosnąć i że pan z allegro chyba nie wysłał tego bukszpanu, za który zdążyliśmy już zapłacić.

_DSC0215-horz

_DSC0154-horz

_DSC0196-horz

_DSC0233-horz

A w ogrodzie też haj

_DSC0254

_DSC0245

_DSC0276


_DSC0252-horz

_DSC0272-horz

_DSC0280

_DSC0248

Ulubiony kot sąsiadów okazał się kotką. W zaawansowanej ciąży. (To mi przypomina historię: moja stara kotka się okociła, jeden z kotków został wręczony jako prezent mojej przyjaciółce. Śliczny Garfield! A jaki łakomy i gruby był! Tajemnica łakomstwa i tuszy rozwiązała się cudownie któregoś dnia, kiedy przy Garfieldzie pojawiły się cztery małe rozkoszne nowonarodzone kociaki. Od tamtej pory przyjaciółka miała Garfieldzinę.)

_DSC0267

Mamy też własne zwierzątko

_DSC0283

8 komentarzy:

  1. Wiosna! Piękna. Czytając o lataniu nad ziemią w pierwszej chwili pomyślałam, że otworzyłaś tegoroczny sezon lotniczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kalosze super. Własne zwierzątko - bezcenne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. ale fajne kolaze. Taki ogrodek to bezcenny skarb, marzy mi sie taki. Na razie musi wystarczyc balkon ;) W Krakowie wiosna przyszla znacznie szybciej niz w Warszawie, ostatni weekend bylam kilka chwil w Krakowie i moglam sie przekonac. Bylo pieknie i duzo cieplej niz w stolicy. i chodzilam tez jak na haju ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. białe kalosze są świetne! a taka historia przydarzyła mi się kilka razy m.in. z papugą, którą mój tato przywiózł kiedyś do domu oraz królikiem, który miał być Panią Królik ale okazał się być Panem Królikiem (;

    OdpowiedzUsuń
  5. Tu Martos

    Uleczko a jak nazywa się wasz zacny zwierz domowy? może założycie hodowle? :D
    piękna wiosna w Kraku, u nas (pod W-wą) jeszcze trochę zimno :)
    PS. kalosze szałowe! bardzo glamur!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nasze zwierzątko pozdrawia fanki ;)
    Martos, kiedyś miałam ślimaka i miał na imię Witek :) Niestety zgubił się gdzieś. T jeszcze nic, mjemu mężowi UCIEKŁ żółw :D
    Kemotka, i jak Kraków?
    Mru, w tę stronę chyba lepiej, przyjaciółka nie była przygotowana na koci czworaczki haha:) A propos kotów, to kurczę boję się że ta kotka wybierze nasz balkon na miejsce porodu, bo uwielbia do nas przychodzić. A my absolutnie nie możemy zaopiekować się małymi kotami, mimo, że mi się serce wyrywa do takich ;) mój mąż ma przepotężne uczulenie na koty, takie z duszeniem się włącznie :( A najgorsze, że nie wiem, czyja jest ta kotka, wokół jest sporo kamienic :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja mama miała kocura o jakże męskim imieniu Lala i suczkę o imieniu Sproket. Wszystko "dzięki" sąsiadowi, który reklamował się jako chłop ze wsi, co się na zwierzętach zna i samozwańczo określił nam płeć obu zwierzaków ;o)
    Wiosna wspaniała! Idę sprzątać balkon ;o)

    OdpowiedzUsuń