poniedziałek, 7 marca 2011

50 kilometrów klasykiem

Tyle przebiegł mój tata w sobotę. Na biegówkach.
Zajęło mu to cztery i pół godziny.
Pękłam z dumy :)




























































































Ja też biegałam :) Pierwszego dnia z grubej rury 17,5 km, następnego już tylko 10 ;)
Zakochałam się w biegówkach na amen. Rewelacja. I w końcu do czegoś przydał się mój wzrost i długie kończyny, haha.
Zdjęć ze swoich biegów nie mam, poza tymi w komórce, bo za bardzo bałam się o aparat,  żeby go zabierać na trasę.
No i za rok też startuję! Na 10 kilometrów.

6 komentarzy:

  1. nauczyć się jeździć na biegówkach to moje marzenie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Delie, to naprawdę super sport :) Podoba mi się to, ze nie ma takiego szpanu jak w snowboardzie czy zjazdówkach, nikt nie śmiga koło ucha i nikt na nikogo nie wpada przy ogromnej prędkości. I jest tak...retro :) No i jest tyle miejsc, gdzie można jeździć! Moi rodzice mają w Wawie 150 m od domu wielki las, mój tata tam katuje biegówki jak tylko śnieg spadnie. Ja będę biegać na Błoniach, 300 m od domu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam Kabacki pod nosem. Tam ludzie śmigają na biegówkach:)

    OdpowiedzUsuń
  4. fajne zdjęcie Pana Taty z Panią Mamą:)

    moi rodzice razem śmigali na biegówkach...

    OdpowiedzUsuń
  5. mój tata też biegł !!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. W Kabackim tłumy na biegówkach. Namawiała mnie na nie moja przyjaciółka, zważywszy na to, że na nartach jeżdżę teraz niesłychanie rzadko, nad czym bardzo boleję :-( Może za rok pomyślę o tych biegówkach? Nigdy nie próbowałam...
    Dla taty brawa :-) Wow!

    OdpowiedzUsuń