Zawsze wiedzieliśmy, ze w naszym szaro-betonowym mieszkaniu nie będziemy mieć zbędnych pierdół. Że lodówka w końcu będzie wysoka (w pierwszym mieszkaniu mieliśmy taką maleńką podblatową), będzie miała kostkarkę do lodu i nic nie będziemy na niej wieszać.
Jasne ;)
Apogeum obwieszenia lodówka osiągnęła w okolicach ubiegłego sierpnia. Mieliśmy na niej m.in. 3 zaproszenia ślubne na wrzesień.
Teraz lodówka nieco mniej obwieszona, ale wciąż nie jest to nasz ideał, haha.
Kupon do ulubionego sklepu kosmetycznego. Ważność skończyła się w styczniu, ups.
Menu ulubionej knajpy z sushi na telefon. Chociaż i tak zawsze zamawiamy to samo.
Dwa zdjęcia wiszące na lodówce od zawsze i chyba na zawsze ;) Piękny nowozelandzki krajobraz + siostra i szwagier mojego męża. Zdjęcie absolutnie najulubieńsze. W sumie mogliśmy sobie powiesić ich zdjęcie ślubne, bo mają zjawiskowe, ale to jest takie jedno, jedyne. Sprzed dwóch lat, kiedy wyjechali na zupełnie drugi koniec świata na pół roku i przysyłali nam zdjęcia pocztą. :)
Przez cały listopad na lodówce mieliśmy laurkę od Nanowej Zojki. W grudniu zaczął się sezon kartek świątecznych - były trzy ulubione, dwie ze zdjęciami dzieci bliskich moich dziewczyn, jedna od Moni, (tej od fuksjowej zawieszki) chyba najelegantsza kartka, jaką w życiu dostaliśmy.
Magnesy na lodówkę to w ogóle oddzielna historia. Misiek ma z 10 lat, już nie pamiętam, skąd go mam; angielski strażnik od mamy sprzed jakichś 15 lat, przywieziony z Londynu; skrzynka pocztowa dostana od brata męża, pękniętą budkę telefoniczną chyba sama przywiozłam z UK.
Magnesik z ducati kupiony tuż po tym, jak zamieszkała z nami vespa.
Na nieszczęście dla porządku i ulubionej sterylności odkryłam jakiś czas temu, że na drzwiach wejściowych też się świetnie magnesy trzymają. Na razie się powstrzymuję, ale przecież to takie świetne miejsce na przyczepienie listy zakupów ;)
pamiętam, że jako dziecko usilnie wieszałam różne karteczki, karteluszki, naklejki na drzwiach lodówki u rodziców, a rodzice usilnie mi tego zabraniali (nie wiem zupełnie dlaczego), więc wieszałam na ścianach w pokoju i obiecywałam sobie, że w moim domu obwieszę calusieńką lodówkę. Gdy przenosiłam się pragnęłam jednak, aby była nieobwieszona niczym, tak jak Wy. No i tak jak u Was przechodzi różne fazy intensywności obwieszenia, lecz zawsze coś na niej jest. Może wkrótce pokażę ;)
OdpowiedzUsuńlubię takie wpisy.
Uwielbiam to Twoje spojrzenie na codzienność :)
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam tę kartkę, wiedziałam, że muszę ją kupić właśnie dla Was :)
tez o tym myslalam, bo nasza lodowka to nasze podroze. obiecuje podzielic sie w kolejnym poscie :-)
OdpowiedzUsuńUla, zerknij tu: http://lazyhazyafternoon.blogspot.com/2010/11/pokaz-mi-swoja-lodowke.html
OdpowiedzUsuń;-)
Uwielbiam białe lodówki bez przyczepek:)
OdpowiedzUsuńAle wiadomo:) Na blogu pokazywałam swoją w szczytowej formie;)
Ulek, to moja spełnia Twoje marzenie:)
OdpowiedzUsuńCholerny inox Kitchen Aid, który nie przyjmuje magnesów!
Zaden inox w mojej kuchni nie nadaje się do obwieszania.
W Wawie mięlismy zabudowaną i dziewczyny zazdrościły wszystkim lodówek z magnesami. Tu to samo, wrrrr.
Jezu, jak juz będę miała tą swoją lodówkę to normalnie nawet mazakiem będę po niej mazać (ale takim ścieralnym, heh) ... no moja moja moja Ci ona będzie! MOJA! :) i wszystko będzie na niej wisieć!
OdpowiedzUsuńjuż się nie mogę doczekać :)
Ja tam uwielbiam mieć obwieszona lodówkę :) Nasza stoi teraz tak że mogę ją obmagnesować z przodu i z boku jednego co wykorzystuję z szaleńczą dokładnością.
OdpowiedzUsuńJa mam ciasną kuchnię i z lodówki strącałam magnesy, więc mam tam minimum - lista zakupów, lista z zawartością zamrażarki i jakieś męża elektryczne zapiski.
OdpowiedzUsuńZa to drzwi wejściowe - mimo, ze oklejone ozdobną naklejką całe są obłożone Bardzo Ważnymi Karteluszkami i toną magnesów ;o)
Ula, trafiłam do Ciebie przez ucho od śledzia :-) i też swoje wrzuciłam http://zielono-mi.blogspot.com/2011/03/pokaz-mi-swoja-lodowke.html oczywiście dałam adnotację. poczta pantoflowa :D
OdpowiedzUsuńHaha, ale fajnie, że tyle lodówek widzę :)
OdpowiedzUsuńmaggie :):):):)
Argillae, ja się wciąż czaję na vespowy magnesik od Ciebie :)
nana, Kitchen Aid aaaaaa <3