Kiedyś na blogu Delie posypały się wspomnienia o grach planszowych (Nana, Twój komentarz o amerykańskich zabawach dla dorosłych debest) i pisałam tam o grze Scotland Yard. Jestem nią oczarowana! Cała moja i mojego męża rodzina również.
W górskim domku mamy wersję z lat 80tych, przywiezioną z Belgii, z ładnym planem Londynu
i kartonowym daszkiem (daszek po to, żeby policjanci nie widzieli, gdzie patrzy Mr. X, który przed nimi ucieka).
Jest i Tamiza :)
Na odwrocie kartoników są symbole autobusów/taksówek/metra, czyli środków komunikacji, którymi porusza się Mr. X i łapiący go policjanci ze Scotland Yardu :)
Nowa wersja gry niestety ma brzydszy plan Londynu i zamiast kartonowego daszka jest materiałowa czapka z daszkiem, a szkoda. Tak czy siak, gra super!
Czasem jest trochę późno i spać się chce... ;)
A gdyby zrobiło się nudno, zawsze można inaczej rozerwać graczy
I dwa moje ulubione zdjęcia z tamtego weekendu
Wygląda bardzo zachęcająco:) A te dwa ostatnie zdjęcia piękne! Ładny pierścionek:)))
OdpowiedzUsuńPS Widzę, że się udało z flickrem:)
Udało się, dzięki:) To zdjęcia z początku listopada, pierwsze z obiektywu 50 mm. Na ostatnim zdjęciu śliczna siostra mojego męża i jej pierscionek zareczynowy :)
OdpowiedzUsuńrany, jaki labirynt uliczek
OdpowiedzUsuńzgubiłabym się!
daszek świetny:))) to A.?
To J. :)
OdpowiedzUsuńJak ja się nie gubiłam, to Ty też byś dała radę, o.