Byłam we wtorek w Ostravie.
Zachęcona zdjęciami z blogów Mimi i My-Zorki zabrałam aparat, obiektywy, planowałam, ileż to zdjęć nie napstrykam...
Wyjeżdżałam z domu z bólem głowy. Na miejscu, na szczęście w przerwie między spotkaniami, ból zmienił się w taką migrenę, że zaległam na kanapie w kawiarni wypatrzonej na ww blogach i przez półtorej godziny po prostu umierałam. Zastanawiałam się tylko, jak w takim stanie wsiądę do samochodu i wrócę do domu. Jakoś się udało ;) ale zdjęcie z Ostravy mam aż jedno.
Po drugim spotkaniu miałam wejść do księgarni i obkupić się w książki, gazety oraz scrabble ;)
Taaa... Po 19 samiuśkie centrum Ostravy było zamknięte na cztery spusty! Jedyna księgarnia na rynku właśnie się zamykała i rzutem na taśmę kupiłam jedną książkę...
A gazety kupiłam na stacji benzynowej...
(Wczoraj na myśl o hvězdných bublinkach robiło mi się słabo)
O, i Anja Rubik, a nie Rubiková ;)
A w National Geographic fajny artykuł o podziemnym Paryżu.
I czeska klasyka!
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to będę tam bywać częściej. I wtedy na pewno porobię mnóstwo zdjęć (a obiektów do fotografowania sporo widziałam! tylko nie miałam siły otworzyć torby z aparatem) :)
(sprawdzam, czy można dodawać komentarze)
OdpowiedzUsuńZawsze Cię za ten czeski podziwiałam, wiesz?
OdpowiedzUsuńMożna!
OdpowiedzUsuńBo wczoraj nie można było :-(
A chciałam zapytać czy czytasz po czesku, czy tylko oglądasz? ;-)
Bo ja dużo rozumiem i (wydaje mi się) świetnie po czesku rozmawiam. Ale czytać ni trochę :-(
W Ostrawie byłam wielki temu. Kiedyś jeździło się tam często (mieszkałam w tej części PL) na zakupy: po jarmilki, lentilki i na śledziową sałatkę ;-) A podobno teraz mają tam świetnie zaopatrzoną IKEĘ. Musimy się wybrać!
A głowa już nie boli, prawda?
Ach, no i po Studencką się jeździło! Boże, jaka to dobra czekolada jest - z galaretką i bakaliami... I jeszcze takie bananki w czekoladzie mieli/mają świetne...
OdpowiedzUsuńMam do Czech wielką słabość. Do wszystkiego co było choć trochę CK. Och, muszę poszukać w sieci jakichś fajnych czeskich blogów - może zacznę wtedy czytać? A jak nie, to pooglądam chociaż :-)
Tylko kina czeskiego nie lubię ;-)
OdpowiedzUsuńDelie, mnie podziwiałaś? No prrrroszę Cię.
OdpowiedzUsuńMaggie, czytam, mówię, piszę, czasem nawet myślę ;)
O super zaopatrzonej ostrawskiej Ikei też słyszałam :-)
Studentskiej nie jadam, bo ma w środku orzeszki. Ale oplatky, mmm...
Głowa już OK, dziękuję:)
miło mi, że Cię zachęciłam do zdjęć. a to, że tym razem nie wyszło...pisałam niedawno o tych "niezrobionych" fotografiach.
OdpowiedzUsuńPragę miałam kiedyś w planach, ale "było-minęło"
ale taką kawę chętnie bym wypiła:)
pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej, szkoda, że ból głowy Cię omamił.. bo tyle fajnego w Ostrawie można znaleźć. Coffee Shop Ostravianka będzie chyba miejscem kultowym dla odwiedzających ją czytelników blogów :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
MyZorki
Będą fotki następnym razem.
OdpowiedzUsuńI tak masz super zakupy! Są oplatky i kniha i nawet ceské noviny. Dobri!
:-)
Milęgo dzionka!
CoffeeShop jest naprawdę fajny. I nie można palić w środku!:)
OdpowiedzUsuńja zawsze z podróży także przywożę stos magazynów. nawet jak nie znam języka ;) i szkoda, że nie masz stamtąd zdjęć - na pewno byłyby fantastyczne!!!!Nie znam Czech w ogóle. Byłam tam jedynie przejazdem ;)
OdpowiedzUsuńajć, znam jedno miasto czeskie , zupełnie zapomniałam -Mikulov. Jest piękne, zwłaszcza jesienią. No, ale to zupełnie inny region Czech.
OdpowiedzUsuńale mnie wtedy nastraszyłaś tymi newsami z drogi!
OdpowiedzUsuńa co do zdjęć, to najważniejsze jest:)))
od paru dni zbieram wszystkie "kawowe" zdjęcia z naszych albumów, zeby zebrac w całość.
oby były nastepne razy;)
Sis, a wiesz ze ja najbardziej lubie te zupelnie pierwsze moje zdjecia z nikona z naszego green-owania? :-) zle ustawione, przeswietlone, ale takie nasze :-)
OdpowiedzUsuńW przyszlym tygodniu chyba znow bede w Czechach, w zupelnie innym miejscu, ale moze beda mieli ksiegarnie ;-)
kawa.
OdpowiedzUsuńkawa najwazniejsza!
:)