poniedziałek, 21 lutego 2011

post, którego nigdy tu miało nie być

2 tygodnie i 2 dni.
Tyle wytrzymałam bez słodyczy.
Jestem bez-na-dziej-na!

No ale jak Fin mi przywiózł taką paczkę, to chyba nie miałam wyjścia? Niegrzecznie byłoby odmówić;)






















No a potem już było z górki.









































I na koniec jakiś optymistyczny akcent, dla mnie samej ;)


8 komentarzy:

  1. Ponad dwa tygodnie bez uzależnienia? Całkiem nieźle. Podoba mi się miseczka "enjoy" w kontekście dzisiejszego wpisu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Ewą: całkiem nieźle, jeśli to uzależnienie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie mów, że nie masz foty kwaśnych żelków...
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Napis enjoy jest okrutny i drwiący po prostu ;-)

    Nana, już nie jem kwaśnych żelków :( :( :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham żelki :DDDD

    Postanowiłam wyróżnić Twojego bloga - za cudne zdjęcia i za Kraków :) Szczegóły u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja ostatnio wytrzymalam podobnie jak Ty - 2 tygodnie, 5 dni (o 3 jestem lepsza ;p)
    i wystarczylo, ze zjadlam jedno ciastko i "popłynęłam".

    OdpowiedzUsuń
  7. Anuszko, dziękuję pięknie!

    Kemotko, najgorsze jest "tylko jedno małe ciasteczko"...
    No, ale ja uzależniona totalnie jestem. Okropnie.

    OdpowiedzUsuń