piątek, 11 lutego 2011

do poduszki

Czyli na czym śpią nasze przedspaniowe książki i gazety ;)
Moje śpią tu


(czy ktoś zna dobrego konserwatora mebli w Krk? chyba przydałaby się jakaś renowacja)

Teraz są to:



































Jak widać, nic ambitnego, i dobrze. Przy moim obecnym humorze toleruję jedynie książki łatwe i dobre do czytania. Przypomniało mi się, jak w 1 czy 2 klasie LO czekałam pod PKiNem na swojego ówczesnego chłopaka, który był bardzo rozintelektualizowany i ach i och, i starszy, i czytałam "Mur" Sartre'a. Jezusmaria. Nieważne, że nic nie rozumiałam. Przynajmniej wyglądałam super ;)

Więc tak: Mankell super, ale ja jestem wielką miłośniczką Mankella, a pod koniec tej książki się rozpłakałam, tak mi się szkoda zrobiło Wallandera. Ostatnio płakałam pod koniec "Erynii" Krajewskiego. A wcześniej chyba przy Psie, który jeździł koleją ;-)
Książka przeczytana, jeszcze nie odniosłam na regał.

Następnie kanadyjski chyba thriller. Męczę chyba piąty tydzień, bo ciągle mam coś ciekawszego do czytania, ale przynajmniej ćwiczę język.

Mini Shopaholic; jak cała reszta tej serii to takie głupstewko, i momentami męcząco irytujące, ale w sam raz do pociągu i można poćwiczyć słownictwo :) Kilka stron mam jeszcze do końca, ale bez ciśnienia, żeby przeczytać juuuuuż teraz natychmiast.

Narnia. Niestety odkryłam Narnię dopiero teraz - niedawno. Pierwsze dwa tomy przeczytałam jakiś rok temu, teraz kupiłam całą serię w jednym. Okładka bardzo brzydka (z fotosem z filmu, wolałabym rysowaną, ale nie było takiej w księgarni, w której mam zniżkę :-). 
Na szczęście w środku są piękne, klasycznonarnijskie rysunki



A, byłam na "Podróży Wędrowca do Świtu" w wersji 3d jakieś 2 tygodnie temu. Podobało mi się, wersja 3 d akurat najmniej ze wszystkiego ;-) Ale spodobało mi się od pierwszej sceny, bo w pierwszej scenie była migawka z Londynu, a ja mam słabość do wszystkiego, co  londyńskie i brytyjskie ;) (np. film "Królowa" kocham)
Z Narnią czekam na jakieś przeziębienie, czy coś w tym stylu, kiedy będę leżała pod kołdrą od rana do wieczora :)

I Agatha Christie, która chyba nigdy nie zawodzi :) 
A po mężowskiej stronie łóżka - jego nocna szaf(k)a grająca




I to, co na niej

 I jeszcze coś specjalnego. Nasz najpiękniejszy ślubny portret! Ale byliśmy szczupli ;)


8 komentarzy:

  1. Ach, lubię takie wpisy!:))
    Stolik nocy super, a i na stoliku wiele z tego co i ja lubię. Mankell, Agatha i wszystko co brytyjskie rulez!:) Świetne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  2. ahahahha z tym Sartre'em to miałam podobnie... tyle że u mnie to było tak, że ja fascynowałam się Simone de Beauvoir (studiowałam polonistykę, kochałam literaturę francuską); uganiał się za mną student filozofii zafascynowany Sartre'em. Chodziłam z nim na jakieś spotkania filozofów, gdzie przy zalanym wrzątkiem tytoniu (:/ fuuuuj) dyskutowaliśmy na o sprawach bardziej lub mniej doczesnych :D Och co ja wtedy przeżywałam - wydawało mi się, że to istne zrządzenie losu - my podobni do nich :) hahaha jak sobie teraz o tym pomyślę :DDDDD Filozofa jak przystało na feministkę spławiłam w pewnym momencie... teraz nawet nie wiem co u niego...

    OdpowiedzUsuń
  3. Może byś miała ochotę poczytać dziecku mojemu Narnię? Pierwszą częśc zaczęliśmy, bardzo mu się podoba. Ja sama uwielbiałam, do tej pory jak widzę stara szafę to nie jestem do końca pewna co się w niej kryje ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sartre jest super :-) Jak ulał do szarego swetra ;-)))
    Jak tylko wrócę, sfotografuję moją stertę z nocnego stolika. Grzbietami :-)
    A Agatha wielka jest!!! U mnie każde wakacje zaczynają się jakimś jej tomem - co ciekawe, mogę jeden tytuł czytać wielokrotnie - i tak nigdy nie pamiętam, kto zabił ;-)))
    I do Simone też mam słabość. Jeszcze ze studenckich, rozgenderyzowanych czasów ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oluś, no pewnie, że chętnie poczytam Q.! Ale mi miło :) Chodź ze mną na spacer po Salwatorze kiedyś, dziś z naszym Finem odkryliśmy podwórko z prawdziwą SKAŁĄ za bramą. Niesamowite...

    Anuszka, tytoń zalewany wrzątkiem, hahaha! Kurczę, kiedyś też umawiałam się z takim jednym prawie-filozofem. Jeśli czyta to moja najlepsza przyjaciółka K., to wie, że chodzi o pana od oczu jak pustynia ;-)

    Maggie, ja też nigdy nie pamiętam, kto zabił! A do tej serii powieści Agathy mam słabość ze względu na jej "podpis" na każdej stronie.

    Delie, God save the Queen ;-) Jestem w trakcie małego projektu, i mooooże się uda polecieć do Londynu. Muszę się wkręcic ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też nigdy nie pamiętam kto zabił. I to jest cudowne:)

    OdpowiedzUsuń
  7. czy to TA ramka z TYM rysunkiem?
    :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak! A cudne zdjęcie sierpnia 2009 z TĄ ramką wisi oprawione u małego J. w pokoju :) Z kolei u B. w mieszkaniu jest to cudne zdjęcie, na którym gonię za rowerem z kiecką podciągniętą do kolan i w conversach. Uściski!

    OdpowiedzUsuń